Przez błąd lekarzy dziecko
nie widzi, nie płacze, nie reaguje na bodźce

Przez błąd lekarzy dziecko nie widzi, nie płacze, nie reaguje na bodźce

Pani Natalia i pan Robert marzyli o założeniu rodziny. Niestety przez błąd lekarzy przy porodzie ich córka nie widzi, nie płacze i w ogóle nie reaguje na bodźce. Co poszło nie tak podczas porodu i kto powinien za to odpowiedzieć?
Ciąża pani Natalii przebiegała prawidłowo. Kobieta cały czas była pod opieką lekarza z Lublina i tam zamierzała urodzić. Niestety pandemia i wcześniejsze rozpoczęcie akcji porodowej sprawiło, że pani Natalia trafiła do szpitala w Parczewie. Kiedy lekarz przyszedł, zobaczył datę mojego urodzenia, bez wahania powiedział, że rodzimy. Skoro jestem młoda to sobie poradzę. Kiedy zrobiono mi pomiar miednicy, pielęgniarka spytała go, czy może lepiej wykonać cesarskie cięcie. Lekarz powtórzył, że jestem młoda to sobie poradzę. Zalecił oksytocynę i poszedł sobie – opowiada pani Natalia.

Aby przyspieszyć poród lekarze zdecydowali się podać pani Natalii oksytocynę. Od tego momentu kobieta i dziecko powinny być ciągle monitorowani przy pomocy badania KTG. Niestety tak się nie stało. Kiedy akurat byłam podpięta pod KTG, dziecku zaczęło spadać tętno. Nie wiadomo, ile razy to miało miejsce, bo nie byłam cały czas monitorowana. Wpadłam w panikę, zaczęłam krzyczeć. Oni to widzieli i zignorowali. Chwilę potem próbowali ją wypchnąć, to się okazało, że Eliza już nie oddycha. Nagle położna stwierdziła: będzie cięcie – opowiada pani Natalia.

Zero punktów w skali Apgar

Kiedy dziewczynka przyszła na świat pani Natalia zorientowała się, że dziecko nie płacze. Gdy próbowała dowiedzieć się od lekarzy, co się dzieje usłyszała tylko: Zamknij pysk i się nie drzyj – wspomina młoda matka.

Mała Eliza dostała zero punktów w skali Apgar. Dziewczynka trafiła do specjalistycznej kliniki, gdzie wprowadzono ją w stan hipotermii i rozpoczęto walkę o życie. Młodą matkę umieszczono w sali z inną kobietą, która urodziła zdrowe dziecko.

Pandemia i zamknięcie szpitali dla odwiedzających sprawiły, że pani Natalia została zupełnie sama. Pan Robert próbował kontaktować się z personelem medycznym szpitala, ale nikt nie chciał z nim rozmawiać, od lekarza usłyszał jedynie, że dziecku nic nie jest, ma jedynie problem z oddychaniem. Dopiero kiedy Eliza trafiła do specjalistycznego szpitala pan Robert dowiedział się, że stan jego córki jest tragiczny.

Mała Eliza przez trzy tygodnie walczyła o życie. Niedotlenienie, do którego doszło podczas porodu, spowodowało zamartwicę. Dziewczynka nie widzi, nie płacze, nie porusza się, nie potrafiła ssać i musiała być karmiona przez sondę. Dodatkowo dziewczynka ma ostrą padaczkę, a jej mózg jest aktywny zaledwie w 30 proc.

Teraz młodzi rodzice uczą się opieki nad córką, szukają lekarzy, którzy odpowiedzą na pytanie, jak będzie się dalej rozwijała. Najtrudniejsza dla rodziców jest jednak świadomość, że w każdej chwili Eliza może umrzeć. Każdego ranka, wieczora, także podczas przerw w codziennych czynnościach, pytam Natalię, czy córka oddycha. Największą obawą dla mnie jest to, że Eliza być może zaraz nie będzie mogła już żyć. Że będzie bezwładna – wyznaje pan Robert.

Kto popełnił błąd medyczny?

Po porodzie nikt nie rozmawiał z młodymi rodzicami, nie wyjaśnił co poszło nie tak podczas porodu. Pani Natalia i pan Robert zdecydowali się w końcu zawiadomić prokuraturę i poszukać pomocy u adwokata do spraw błędów medycznych.

Po podaniu oksytocyny monitoring KTG powinien mieć charakter ciągły. Tętno dziecka powinno pozostawać pod ścisłą kontrolą, ponieważ to pozwala wychwycić moment, kiedy dziecko jest niedotlenione i należy podjąć decyzję o cesarskim cięciu. Wszystko wskazuje na to, że z dużym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością doszło do błędu ludzkiego. Jest to podstawą do zadośćuczynienia dla dziecka – przekonuje Joanna Lazer, adwokat.

Na rozmowę z reporterką programu Uwaga! TVN w pierwszej chwili zgodzili się ordynator oddziału położniczego oraz lekarz przyjmujący poród. Jednak zamiast nich przed kamerą stanęli inni przedstawiciele szpitala.

W naszej ocenie nie ma podstaw do wszczęcia wewnętrznego dochodzenia. Pierwsze słyszę o tych okolicznościach. Zorganizujemy raz jeszcze spotkanie całego zespołu, posłuchamy, co mają do powiedzenia – mówi Janusz Hordejuk , dyrektor naczelny SPZOZ w Parczewie.

Sprawą zajęła się prokuratura. Rodzice o pomoc zwrócili się również do Rzecznika Praw Pacjenta, a pełnomocnik rodziny wystąpił na drogę cywilną, aby jak najszybciej Eliza mogła otrzymać rentę na czas trwania sprawy o błąd medyczny przy porodzie.

Czytaj więcej na: https://zdrowie.tvn.pl/a/przez-blad-lekarzy-dziecko-nie-widzi-nie-placze-nie-reaguje-na-bodzce-zobacz-reportaz-z-programy-uwaga-tvn?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=paste

    Porozmawiajmy lazer hudziak kontakt

    Wyślij formularz - oddzwonimy